Pyrkon 2018 przeszedł już do historii. Była to pierwsza edycja, w której wzięłam udział, dlatego planowałam epicką relację żółtodzioba. Jak nietrudno się domyślić: coś „nie pykło”. Stwierdziłam, że zamiast prawilnej relacji zrobię dla Was coś innego. Zapraszam na konfrontację wyobrażeń o tym konwencie ze stanem faktycznym, a do tego porcję zdjęć różnych.
- Jeśli tylko możesz, odbierz wejściówkę w czwartek.
Prawda. W czwartek uwinęliśmy się w 10 minut, łącznie z niespiesznym chowaniem kości i identyfikatorów po plecakach. W piątek były kooooooleeeejki. Nie żeby to było specjalnie nudne, bo zawsze znajdzie się ktoś z głośnikiem, zapasem muzyki i zacnych żartów. Nie zmienia to jednak faktu, że w czasie oczekiwania można ogarniać teren targów, co do najłatwiejszych nie należy, szczególnie za pierwszym razem.
- Kolejkon pełną gębą
Słyszeliście kiedyś to określenie, ale wydaje Wam się przesadą, uknutą przez niezadowolonych z życia uczestników? Otóż nie. Kolejki są do wszystkiego i są długie. Trzeba je wliczyć w Wasz plan konwentowy inaczej wszystko się posypie. Poświęćcie piątek na ogarnięcie, co, gdzie i w jakiej od siebie odległości. Program na szczęście dużo Wam ułatwi, ale tylko jeśli dacie sobie czas, żeby go poczytać. Zakreślacz i zerowe umiejętności orgiami w celu zagięcia strategicznych stron, zawsze w cenie. Macie dwie opcje główne opcje kolejkowe: 1 wziąć ze sobą książkę, 2 zagadywać do ludzi ile wlezie. Z rozmysłem nie wymieniam telefonu, bo umówmy się i tak będzie Wam ciągle towarzyszył. Jestem realistką. Osobiście polecam opcję drugą, ale ona zasługuje na osobny punkt.
- Teletubisie mówią: Tulimy
Dni konwentowe tworzą, zresztą wszędzie, nie tylko w Poznaniu, specjalną atmosferę. Ludzie są dla siebie milsi, chcą rozmawiać , opowiadać o swoim hobby, uczyć się nowych rzeczy, spotykać i tulić. Warto się przełamać i otworzyć, korzystając z okazji jaka nie zdarza się często. Jest wiele osób, dla których Pyrkon to tylko ludzie. I coś w tym jest, choć szczerze polecam nie wmurowywać się w sleepy. Przy okazji mówię, że kwestii spania nie poruszam, bo byliśmy burżuje i spaliśmy u rodziny z pełnym wiktem, opierunkiem i podwózką. Produkować się nt. noclegów w takiej sytuacji? Nie na miejscu.
- Mój przyjaciel podłoga.
Uwierzcie, o krzesło w miejscu, w którym opłaca siedzieć, jest trudno. Dlaczego? Najczęściej będziecie siedzieć w kolejce. Wszystko oczywiście zależy od tego, czego na Pyrku chcecie doświadczyć. Szanujcie jednak swoje nogi żeby nie strajkowały po trzech intensywnych dniach, a może raczej strajkowały mniej. My z Darkiem wybieraliśmy te miejsca, w których względny komfort łączyliśmy z miejscem obserwacyjnym. Dzięki temu nie mieliśmy poczucia że coś tracimy. No przynajmniej do momentu pojawienia się relacji na YT. To niespotykane, że można mieć poczucie pełnego uczestniczenia w konwencie, a większości i tak nie widzieć. Trzeba się z tym pogodzić.
- Jedzone
Jedzenie warto mieć z zewnątrz i ze sobą. Nie znaczy to ze nie zjecie smacznie na terenie targów. Głodowania nie będzie, o ile nie wydacie wszystkiego na strefie wystawców. Nie myślcie, że to rzadki przypadek. Organizatorzy wiedzieli co robią i rozdawali dania Knora. Szczyt żywieniowy to nie jest, ale głód pokona.
- Grupa za mną!
Przewodnik jest w cenie. Oznacza to, że jeśli jedziecie po raz pierwszy warto trzymać się osób, które na Pyrku już kiedyś były. Podpowiedzą Wam co warto robić, kiedy i będą znali rozwiązania na większość trudności. Dla mnie kimś takim był Darek i jestem pewna, że w dużej mierze dzięki niemu tak dobrze wspominam Pyrkon..
- Sprzedam nerkę, kupię wszystko!
Zanim wejdziesz na strefę wystawców, zrób kilka wdechów.
My podzieliliśmy sobie halę na strefy i staraliśmy się nie spędzać tam więcej niż 45 minut, I tak poszaleliśmy, ale pilnując się wzajemnie, a dzięki temu nie było tak źle, jak być mogło.
- Za rok będę
Czy Pyrkon męczy? Pewnie! Czy pod koniec dnia jest ciężko? Oczywiście. Nie zmienia to jednak faktu, że jest obowiązkowym punktem programu na przyszły rok konwentowy. Nie znajduję w nim trwałych minusów, takich, jakie po czasie, ciągle mam ochotę mu wytknąć. I to chyba najlepsza recenzja.
To jak? Z kim się widzę za rok?
Pozdrawiam
Ania – Księganna